Merida Kalahari - moja dziewczyna odziedziczyła ten rowerem po starszym bracie. Maszyna pomimo sowich lat nie wygląda źle. Najważniejsze jest to, iż da się ją uratować bez większych nakładów finansowych. Wykorzystam tylko to co posiadam w swoim rowerowym warsztacie.
Nowe linki, pancerze i klocki hamulcowe. Przesmarowanie piast (miski, wianki). Regulacja przerzutek i w sumie rower będzie nadawał się do jazdy. Siodełko i kiera w dobrym stanie, pedały metalowe firmy "noname" - jeśli nie będą pasowały przyszłej użytkowniczce, to mam gdzieś plastikowe z mojego poprzedniego trekkingowaca marki Univega. Rowerek w tej chwili tak wygląda:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz